MENU
Jak zostać programistą w 12 miesięcy?
19-05-2018 | rayan93

Jak zostać programistą w 12 miesięcy?

Powrót do listy artykułów

Początek, czyli jak zostać programistą?

Ostrawa, grudzień 2014, kilka dni przed świętami

Siedziałem właśnie na uczelnianej stołówce, walcząc z długimi nićmi makaronu spaghetti, aż za pleców usłyszałem głos:

– Cześć Robert, możemy się dosiąść?
– Czołem. Jasne. Siadajcie.

Był to Jarek ze swoją dziewczyną – Martą. Oboje Erazmusi ostatniego roku informatyki z Olsztyna. Znaliśmy się słabo, jedynie 2 lub 3 razy zamieniliśmy ze sobą kilka zdań. Po omówieniu najważniejszego tematu powrotu do domu na święta i ubiegłonocnej imprezy z okazji przerwy świątecznej, widząc, że konwersacja się trochę nie klei, pociągnołem rozmowę na temat studiów:

– Pozaliczane już wszystkie przedmioty?
– Gdzie tam. W ogóle nie mam motywacji i czasu by się za to zabrać – z lekko przepitym głosem po ostatniej nocy odpowiedział Jarek. Wiesz, jak już pracujesz i zarabiasz w miarę przyzwoite pieniądze, to chęć do nauki gwałtownie spada. Nawet nie wiem czy tego nie rzucić w cholerę.
– Stary, dyplom magistra na pewno Ci się przyda, więc chyba warto się pomęczyć te ostatnie kilka miesięcy. Pracujesz gdzieś tutaj w Ostrawie?
– Tak, w swoim pokoju w akademiku. Ogólnie firma jest gdzieś spod Londynu ale większość pracowników pracuje zdalnie. Takie czasy.

„W psychologii jest takie pojęcie „błysk”. Jest to moment, kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś, co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru” – Jacek Walkiewicz

Po tych słowach Jarka dostałem olśnienia. Pomyślałem, jak fenomenalną sprawą byłoby pracować gdzieś w tropikach, leżąc na hamaku jednocześnie zarabiając pensję tak, jakbym mieszkał i pracował w Londynie czy San Francisco.

pola-herbaty-Malezja

Pola herbaty, Cameron Highlands – Malezja

Styczeń – początkująca fascynacja

Całe święta myślałem o rozmowie przy spaghetti, jednocześnie marząc o pracy gdzieś na końcu świata, jako freelancer. Problem był w tym, że kompletnie nie wiedziałem, co bym mógł robić na tym końcu świata – programować nie umiałem, robić zdjęć także, o tłumaczeniu nie wspominając. Zostawał jedynie chyba copywriting, ale to mnie średnio pociągało.

Gdy nadszedł 31 grudnia, zacząłem myśleć o swoich postanowieniach noworocznych. Na kartce papieru, pod hasłem Cele na 2015 napisałem: Poznać podstawy programowania.

Drugiego stycznia (pierwszego nie byłem wstanie nawet włączyć laptopa), usiadłem przed komputerem i zacząłem szukać jakiś materiałów dla początkujących programistów. Zobaczyłem kilka filmów na YT, przeczytałem parę artykułów i stron typu 30 dniowy kurs Java, jednak tasiemcowe lekcje skutecznie odbierały mi motywację do rozpoczęcia nauki. Buszując w otchłaniach internetu natrafiłem w końcu na to, czego szukałem – wideo kurs programowania w języku C++ autorstwa Mirosława Zelent.

Świetnie przygotowane materiały oraz sposób, w jaki Pan Mirosław uczy sprawiły, że po kilku odcinkach kursu złapałem bakcyla kodowania. Styczeń przeleciał na poznawaniu programowaniu poprzez język C++. W połowie miesiąca natrafiłem na świetną stronę Polski SPOJ i tam zacząłem rozwiązywać proste zadania programistyczne.

Luty – programowanie obiektowe

Na początku lutego skończyłem 18 odcinkowy kurs strukturalnego C++ i zacząłem uczyć się obiektowego C++, jak nie trudno się domyśleć, również z kanału Pana Mirosława. Gdy nadszedł czas na wybieranie przedmiotów na przyszły semestr postanowiłem, że pójdę na programowanie w C#, choć oczywiście mało to było powiązane z kierunkiem, który studiowałem (magia Erasmusa).

Na pierwszych zajęciach, prowadzący oznajmił całej dwuosobowej grupie (ja + chłopak z Tajwaniu), że będziemy mieć indywidualny tok nauczania. Skończyło się na tym, że spotykaliśmy się co 2 tygodnie na jakąś godzinę i pokazywaliśmy programy, które pisaliśmy we własnym zakresie. Nic wielkiego, ale w ten sposób udało mi się poznać podstawy programowania obiektowego.

Marzec – Od zera do Web-developera

Do początku marca, traktowałem programowanie, jako hobby – a nóż, może się kiedyś przydać, a jak nie, to przynajmniej poćwiczę szare komórki – mówiłem do siebie w myślach.

Wszystko się zmieniło 5 marca. Rano, tuż po obudzeniu się, podjąłem decyzję, z którą zmagałem się od dobrych kilku miesięcy. Zdecydowałem, że po obronie licencjatu wyjadę w świat. Po wyjściu z szoku tak dużej dla mnie zmiany, która za 7 miesięcy miała się zrealizować, pomyślałem, że przydałoby się jakoś zarabiać podczas podróżowania.

Zrobiłem szybki rekonesans w ofertach pracy dla freelancerów – programistów w internecie i niewątpliwie numerem jeden było tworzenie stron i serwisów internetowych. Wtedy to, rozpocząłem swoją przygodę z programowaniem webowym.

Znowu ogromne wsparcie na starcie otrzymałem z kanału Pana Mirosława, który to w tym czasie rozpoczynał tworzenie serii z technologiami webowymi. W dwa tygodnie przerobiłem łącznie 10 kursów omawiające podstawy HTML, CSS, JavaScript, MySQL i PHP, co pozwoliło mi się trochę zorientować w świecie języków webowych.

W końcu znalazłem cel i mnóstwo motywacji do jego osiągnięcia. Marzec przeleciał na nauce HTML i CSS. Głownie korzystałem z darmowych materiałów z internetu: min. DevTips, materiałów Microsoft oraz jednego płatnego kursów z eduweb.

Kwiecień – Bootstrap, jQuery oraz moja pierwsza strona

Kwiecień to dalsze pogłębianie wiedzy zakresu HTML oraz CSS. Zacząłem również poważnie interesować się JavaScript oraz jego biblioteką jQuery. Na platformie edx.org, ruszył również kurs Bootstrap-a, który również udało mi się zaliczyć. W tym okresie liznąłem również podstawy photoshopa.

Pod koniec miesiąca, rozpocząłem pracę nad swoją pierwszą autorską stroną. Można by powiedzieć, że był to pierwowzór strony freelancelot.pl, bo zamierzałem tam opisywać swoją podróż oraz przygotowania do niej. Projekt sporo mnie nauczył i zdałem sobie wtedy sprawę, że najlepiej i najszybciej człowiek uczy się poprzez tworzenie własnych projektów.

Maj – początek pracy freelancera

Na początku maja założyłem konto na freelancer.com i rozpocząłem poszukiwanie łatwych zleceń, którymi mogę się zająć. Początkujący freelancer nie ma łatwo. Gdy nie ma się żadnego portfolio, bardzo ciężko dostać jakiekolwiek zlecenie. Mi się to udało po 2 tygodniach poszukiwań – dostałem projekt wykonania szablonu allegro. Za 50 zł siedziałem cały weekend, aby wykonać zlecenie.

Gdy kwota została zaksięgowana na moim koncie, a zleceniodawca wystawił mi najwyższe noty za projekt, poczułem niesamowitą radość oraz potwierdziłem się w tym, że to, co robię ma sens. Podjąłem wtedy strategię nauki poprzez zlecenia. Oferowałem bardzo niskie kwoty za wykonanie projektów, ale nie pieniądze były dla mnie najważniejsze. W zamian, uczyłem się kodowania na prawdziwych projektach, dostawałem cenną pozycję do portfolio oraz ocenę w serwisie dla freelancer-ów. Oczywiście informowałem swojego pracodawcę, że jestem nowy w tej branży i ciągle się uczę.

Czerwiec – praca za 2zł/h

Drugim projektem, który dostałem do zakodowania, była strona dla agencji nieruchomości. Zlecenie zajęło mi dwa tygodnie i nauczyłem się masę nowych rzeczy. Ku mojemu zaskoczeniu, klient był na tyle zadowolony z mojej pracy, że od razu dostałem drugi projekt do realizacji – serwis językowy.

Warto wspomnieć, że kwoty, jakie zarabiałem na tych projektach były śmieszne, w porównaniu do czasu, jaki musiałem spędzić by je wykonać. Średnio wychodziło jakieś 2 zł za godzinę pracy jak nie mniej.

Lipiec – portfolio web-developera

Na początku wakacji wyjechałem do Krakowa na 3 miesięczny staż (niezwiązany z programowaniem). Nie miałem za dużo tam obowiązków, więc w wolnych chwilach kontynuowałem swoją naukę kodowania oraz poznawania nowych technologii. W połowie miesiąca opublikowałem swoje portfolio z trzema projektami. Był to krok milowy. Na drugi dzień dostałem pracę zdalną we firmie 3arrow.pl przy „cięciu” szablonów. Zrealizowałem wtedy kilka naprawdę ciekawych projektów: szkołę językową dla dorosłych i dzieci czy stronę z kredytami.

Lipiec był również pierwszym miesiącem, kiedy z kodowania udało mi się zarobić 4 cyfrową kwotę.

biuro-na-pustyni-thar

Biuro na pustynia Thar – Indie

Sierpień – czas na WordPress

W sierpniu dalej kontynuowałem staż oraz pracę we firmie 3arrow.pl. Widząc spore zapotrzebowanie na tworzenie stron pod WordPress-a, postanowiłem swoją dalszą drogę pokierować w kierunku tego systemu. Poznałem wtedy ten popularny CMS oraz bliżej przyjrzałem się językowi PHP oraz bazom danych. Udało się również ukończyć pierwsze zlecenie dostosowania gotowego szablonu WP pod wymagania kliena.

Wrzesień – początek FreeLancelot-a

WordPress tak mi się spodobał, że postanowiłem go coraz lepiej poznawać. Jak to zazwyczaj mam w zwyczaju, naukę rozpocząłem od stworzenia swojego autorskiego motywu, na którym obecnie bazuje FreeLancelot.pl. Był to również czas, kiedy zacząłem się interesować frameworkami takimi jak AngularJS czy Symfony.

Październik – wyjazd

W połowie października ruszyłem w drogę z biletem w jedną stronę. Jako, że coś w tym internecie stworzyć już umiałem, postanowiłem, że będę szukał osób/firm, które chcą mieć nową stronę internetową, a ja w zamian za nocleg i wyżywienie, taką stronę stworzę. Świetną bazą z takimi ofertami jest workaway.info. Tym sposobem spędziłem 10 dni w Muskat w Omanie, nie wydając przy tym ani złotówki.

Listopad – podróż po Indiach

Cały listopad przeleciał na poznawaniu Indii. W tym czasie pomagałem wypromować stronę resortu na pustyni Thar, ucząc się przy okazji podstaw SEO i jazdy na wielbłądzie. Drugą część miesiąca poświęciłem, na pomoc w tworzeniu strony dla szkoły jogi u podnóża Himalajów, robiąc sobie częste przerwy na zgłębianie medytacji.

Grudzień – powrót do pracy freelancera

Z czegoś trzeba żyć, więc po prawie 2 miesiącach przerwy wróciłem do płatnych projektów. W szkole jogi miałem do dyspozycji, niezły internet (co w Indiach jest rzadkością), więc postanowiłem po godzinach zajmować się zleceniami i szlifowaniu swoich umiejętności WordPress-a.

W połowie miesiąca moja wędrówka zaprowadziła mnie do Malezji i w końcu miałem do dyspozycji dobrej, jakości internet. Pomiędzy chodzeniem po azjatyckich metropoliach, eksplorowaniu lasów deszczowych oraz kąpaniu się w morzu Andamańskim, pracowałem zdalnie. Między innymi zajmowałem się rozwojem mojego pierwszego sklepu na platformie PrestaShop czy strony dla blogera.

Pod koniec miesiąca, gdy z plecaka wyciągnąłem kartę z celami na rok 2015, to aż łezka się w oku zakręciła, że punkt: Poznać podstawy programowania, rozwiną się do pracy i możliwości zarabiania, z każdego miejsca na świecie.

joga-nad-gangesem

Joga nad Gangesem, Rishikesh – Indie

PODSUMOWANIE

  • Swoją pierwszą prawdziwą pracę (stała umowa i te sprawy), jako web-developer dostałem dopiero pod koniec stycznia 2016 roku, więc prawdę mówiąc w tytule zamiast 12 powinna być trzynastka.
  • Nie polecam tak szybkiego pracowania na płatnych projektach. Ilość stresu, jaką miałem w maju i w czerwcu, prawie zniszczyłaby moją całą pasję do kodowania. Jeżeli jesteś początkujący i masz, co do garnka włożyć to lepiej rozwijaj się tworząc projekty dla siebie lub znajomych.
  • Nie jestem również specjalistą. Ciągle się uczę nowych rzeczy, popełniam mnóstwo błędów czy wyrywam sobie włosy z głowy, gdy nie umiem rozwiązać danego problemu.
  • Czy ja też tak mogę? Jasne, grunt to mieć mocną motywację i polubić programowanie. Bez tego ostatniego lepiej zająć się tym, co Ciebie naprawdę fascynuje.
  • Czy każdy może się nauczyć programowania? Tak. Co więcej każdy powinien nauczyć się podstaw. Zacytuję klasyka:

„Everybody in this country should learn how to program computer… because it teaches you how to think.” Steve Jobs

  • Ile czasu spędzałeś na nauce? Bardzo dużo, choć nie jest to tak, że zajmowałem się tylko kodowanie. W ciągu opisanego roku, studiowałem geofizykę, napisałem pracę dyplomową i się obroniłem, byłem na 3-miesięcznym stażu (niezwiązanym z programowaniem), jeździłem w góry i wziąłem udział w Selekcji. Poza tym czasu na imprezy czy podrywanie dziewczyn nie było za wiele.

Tekst ten powstał w celu zainspirowania Ciebie do podjęcia działania. Żyjemy w tak fenomenalnych czasach, że nie potrzeba iść na studia, żeby czegoś się nauczyć. Wystarczą chęci, trochę motywacji oraz Twojego wolnego czasu.

Możesz być, kimkolwiek chcesz. Możesz robić wszystko, co tylko chcesz!

Ogromne podziękowania dla Pana Mirosława Zelent.
Gdyby nie Pana kursy i pasja, z jaką dzieli się Pan wiedzą, na pewno nie byłbym w tym samym miejscu, co jestem dzisiaj.
Z całego serca dziękuję.

Powrót do listy artykułów